Tymczasowe zagęszczenie materii
2017 — teraz
Gdańska Galeria Miejska, 2020
Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, 2019
Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy, 2019
Gdańska Galeria Miejska, 2018
Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, 2018
HybridArt Space, Budapest, 2018
Publikacja zdjęć i tekstu w Magazynie RTV (Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu):
www.magazynrtv.com/wydanie-4/kanal-sztuki/tymczasowe-zageszczenie-materii
Publikacja zdjęć w książce pt. Miejsca codzienności wydawnictwa Ostrøv:
www.arsenal.art.pl/product/miejsca-codziennosci-places-of-everydayness
www.kulturaupodstaw.pl/miejsca-codziennosci
Nad Tymczasowym zagęszczeniem materii pracuję od 2017 roku. Projekt obecnie składa się z form rzeźbiarskich, fotografii i ruchomych instalacji. Natomiast to, co powstało do tej pory stanowi rodzaj wstępu. Wielokierunkowe działania, związane z tym projektem traktuję w sposób otwarty. Nie zakładam nawet, że projekt kiedykolwiek się skończy – szczególnie, że jego bardzo ważnym aspektem są działania partycypacyjne, w trakcie których powstaną prace o formach trudnych do przewidzenia(1).
Gdy byłem dzieckiem moja babcia nauczyła mnie przygotowywać tradycyjne ozdoby ludowe (tzw. pająki, jeżyki, łańcuchy itp.). Przypomniałem sobie o tym przeglądając rodzinne archiwalia, wśród których znalazłem wykonane wspólnie ozdoby sprzed ponad 20 lat. Te wspomnienia były jednym z najsilniejszych impulsów do rozpoczęcia pracy nad projektem. Moja babcia fascynowała mnie w młodości – była osobą o wyjątkowej inteligencji i ogromnej wiedzy, choć jednocześnie była emocjonalnie zdystansowana. Komunikacja za pomocą obrazu jest dla mnie rzeczą bardzo ważną od najwcześniejszych lat życia, ale wtedy nie tylko ważne było dla mnie działanie kreatywne podczas wspólnej pracy, ale również kontakt z moją babcią – poczucie bliskości, przyjemność nauki i komunikacji. Skupiając się na wspólnym działaniu, otworzyliśmy się na siebie wzajemnie. Teraz, gdy wracam we wspomnieniach do tamtych zdarzeń, myślę o otwieraniu się ludzi na innych i tworzeniu globalnej wspólnoty wykraczającej poza więzy rodzinne.
Obiekty, które wykonuję inspirowane są sztuką ludową, w której forma odgrywa ważną rolę. Ozdoby ludowe o bogatych kolorach i skomplikowanych strukturach były dobrą wróżbą m.in. na pomyślność plonów czy dostatek w nadchodzącym roku. Ich symboliczny, a nawet magiczny charakter to jedno, natomiast bardzo ważna była również wspólna praca podczas ich wykonywania. W jej trakcie dyskutowano, śpiewano piosenki, spędzano wspólnie czas. Był to rodzaj konsolidacji społecznej, której celem było dobro wspólne. Osoby tworzące sztukę ludową inspirowały się przyrodą ale również same przedmioty posiadały bezpośrednie połączenie z naturą, gdyż były przygotowywane z biodegradowalnych materiałów. Ozdoby wytwarzane w tradycyjny sposób gdy trafiały do ziemi rozkładały się i powracały do natury. Uprzemysłowienie, a później kapitalizm konsumpcyjny odmienił funkcję, ilość i życie przedmiotów. Obecnie przedmioty to kłopotliwy problem epoki geologicznej nazywanej kapitalocenem (używam pojęcia kapitalocen, zamiast popularnego antropocenu, z uwagi na bezpośredni związek działalności człowieka z systemem kapitalistycznym, oraz z wiary w to, że po obecnej epoce nadejdzie chtulucen – czyli wiek w którym ludzie będą żyć w harmonii z każdym przejawem życia na Ziemi.).
Do wykonania obiektów używam m.in. plastiku, zbieranego na plażach. Fale wyrzucają na brzeg to, czego my się pozbywamy. To, co wydaje mi się być bardzo interesujące i ważne to ruch przedmiotów – nie tylko fizyczny, jak np. śmieci w oceanicznych wirach, ale również ruch przedmiotów w społeczeństwie. Na jednym kontynencie ktoś zleca produkcję rzeczy, gdzieś w innym miejscu świata ktoś to własnoręcznie produkuje i w końcu, w jeszcze innym miejscu, ktoś to zużyje i wyrzuci (krążenie rzeczy nie zwolni dopóki nie przyśpieszy refleksja konsumentów i konsumentek i nie zmaleje chęć gromadzenia kapitału przez korporacje). W ruchu są galaktyki, układy planetarne, oceany, my jesteśmy w ruchu, atomy komórek naszego ciała są w ruchu itd. W ruchu są również przedmioty oraz ich pozostałości w morzach, oceanach i na lądach. Zakładając, że plastik to syntetyk wytwarzany z naturalnych surowców (z ropy naftowej) można na chwilę dać się ponieść wizji, że ta cyrkulacja śmieci to zjawisko fascynujące, a nawet w pewnym sensie naturalne. Natomiast wracając na Ziemię trudno jest przejść obok dzisiejszego obiegu rzeczy bezkrytycznie, szczególnie, że destruktywna nadprodukcja to celowe założenie systemu opartego na szybkim gromadzeniu kapitału przez nielicznych. Ważnym okresem dla początku globalnej cyrkulacji rzeczy jest XV wiek, czyli początek kolonizacji świata drogą morską. Kilkaset lat później oceany i morza stały się szlakiem globalnego systemu produkcji. Dzięki ujednoliceniu systemu transportu morskiego produktów za pomocą kontenerowców globalna produkcja weszła w złotą erę, która trwa do dziś. Tania siła robocza nigdy nie była tak łatwo osiągalna, produkcja nie była tak prosta, a gromadzenie kapitału tak szybkie. Zapoczątkowany w XV wieku brutalny kolonializm wyewoluował do formy doskonałej, w której wyzysk i przemoc, nawet w czasach błyskawicznego przepływu informacji, stała się często niewidoczna, wyparta lub zignorowana.
Traktuję nadprodukcję rzeczy i co za tym idzie zanieczyszczenie środowiska naturalnego jako narastający problem – głównie dla przyszłych pokoleń ale również jako problem osób, które dla naszego wygodnego życia poświęcają swoje własne – np. ludzi, którzy pracują w fabrykach tekstyliów w krajach dawnych Indochin, gdzie produkuje się rzeczy m.in. dla polskiej firmy LPP (Reserved, House, Cropp, Mohito, Sinsay), szwedzkiej firmy H&M czy irlandzkiego Primarku (w fabrykach pracują głównie kobiety, bo przez uwarunkowania społeczno-kulturowe łatwiej je zmusić do pracy ponad siły i nie dopuścić do powstania związków zawodowych). Innym przykładem wykorzystywania ludzi w celu gromadzenia kapitału przez właścicieli firm są kopalnie kobaltu w Demokratycznej Republice Konga, w których pracują również dzieci (kobalt to surowiec niezbędny do produkcji m.in. jednego z podzespołów smartphonów). Pracę w takich kopalniach nie sposób porównać do najgorszych standardów pracowniczych tzw. krajów zachodnich, szczególnie jak weźmie się pod uwagę bardzo wysoką śmiertelność w takich miejscach pracy. Tego typu przykłady można mnożyć, a zjawisko wyzysku i zaniżania standardów życiowych lub celowego podtrzymywania braku rozwoju krajów tzw. trzeciego świata określiłbym mianem niewidzialnej przemocy, za którą my, konsumenci i konsumentki, jesteśmy w dużej mierze współodpowiedzialni. Nazywam to niewidzialną przemocą, nie tylko z uwagi na to, że nie widzimy lub ignorujemy pracownice i pracowników szwalni w Kambodży czy dzieci wydobywające kobalt w Afryce ale również dlatego, że nasza prymitywna aktywność konsumencka to przemoc wymierzona w ludzi, inne zwierzęta oraz w cały ekosystem, którego nigdy nie poznamy, bo będzie istniał w nieosiągalnej dla nas przyszłości. Dziedzictwem dla przyszłych pokoleń będzie świat, który po sobie pozostawimy.
Projekt, nad którym pracuję bazuje na przedmiotach lub ich pozostałościach. Ich obecność na Ziemi otwiera szerokie pole do dyskusji m.in. podczas planowanych przeze mnie działań partycypacyjnych, w trakcie których chciałbym zachęcić ludzi nie tylko do doświadczania materialności rzeczy ale również do wielokierunkowej refleksji na temat złożonych problemów świata i kierunków, w których rozwijać się może w przyszłości. Moim najwyższym celem jest to, aby zasada wzajemnego szacunku nie była efemerycznym zachowaniem stworzonym na lokalne potrzeby ale była możliwe jak najszerszym i najtrwalszym założeniem, które dotyczyć będzie wszystkich ludzi w ujęciu globalnym – również tych, którzy żyją na drugim końcu świata i tych, którzy jeszcze się nie urodzili. Tak jak kiedyś używanie naturalnych materiałów do wykonania ozdób ludowych było dobrą wróżbą na przyszłość dla lokalnej społeczności, tak dziś używanie zbieranego przeze mnie plastiku i innych odpadów traktuję jako dobrą wróżbę na przyszłość dla całego ekosystemu, w którym ludzka aktywność będzie zbudowana na wspólnotowym planowaniu, opartym na refleksji i empatii.
(1) Zob. Donna Haraway, Staying with the Trouble. Making Kin in the Chthulucene., Durham and London: Duke University Press 2016
Tekst: Paweł Błęcki
Tymczasowe zagęszczenie materii Pawła Błęckiego to proces zmysłowy w przestrzeni galerii oraz parku miejskiego współprowadzony przez osoby i przedmioty, świętowany wystawą o tym samym tytule. Proces przepisywany z warstw codzienności i znajomy każdej jednostce, która w pewnym momencie decyduje się z tą zagęszczoną materią wejść w relację, choćby pod pretekstem podniesienia czegoś z podłogi, zdmuchnięcia kurzu, przemeblowania, czy nawet porządkowania. Wszyscy jesteśmy kuratorami(1), zbierając wokół siebie rzeczy.
Praktyka artystyczna Pawła Błęckiego to nieskończony recykling znaczeń, symboli, gestów, przedmiotów, oparty o rozszczelnienie i łączenie formatu warsztatów, mających formę zaangażowanej aktywności.
Paradoks eko-logiczny polega dzisiaj na zorganizowaniu i wykonaniu złożonego ruchu pomiędzy pojedynczym intymnym światem i siatką relacji z innymi ludźmi. Galeria to rodzaj wewnętrznej przestrzeni, gdzie artysta ustanawia swoją otwartą pracownię i współdzieli tę czasoprzestrzeń, wiedzę i umiejętności z publicznością. Park to strefa zewnętrzna, symboliczne uniwersum, gdzie można sprawdzić modele i struktury poskładane wewnątrz.
Katastrofa ekologiczna w szerokiej perspektywie dotyczy przecież relacji, procesów łączenia (się), kontaktów, sieci powiązań, interakcji, czy struktur i funkcji m.in. międzyludzkich i międzygatunkowych. Ekologia to nauka o domu. O budowaniu powiązań. O porządku i nieporządku w przyrodzie i o tym, co w związku z tym się dzieje.
W Tymczasowym zagęszczeniu materii można znaleźć nienormatywną perspektywę, która pozwala spojrzeć na mocno osadzone kategorie kulturowe jak na materiał badawczy. To daje szansę wyemancypowania nas samych z bezradności, niewiedzy, obojętności wobec sygnałów o ekologicznej porażce. „Queerowe archiwum rzeczy podniesionych” to zbiór otwarty przedmiotów -rzucanych przez morze i ludzi, które będąc w nieustannym ruchu – podniesione z ziemi – znajdują swoje miejsce w procesie twórczym artysty. Rytuał przyjęcia i zrobienia miejsca dla tego, co odrzucone, wyparte, uznane za niepotrzebne, czy inne to wyjście z impasu recyklingu, z porządków codzienności. W ten sposób queerowane skrypty ekologiczne otwierają współczesną ludzką logikę na możliwość oddania się (raz jeszcze, a może po raz pierwszy) przedmiotom, tak bardzo organicznym.
Taki demontaż myślenia prowokuje do składania paradoksalnych wniosków: być może, wyrównujemy nasz dług wobec natury, jeśli uruchamiamy w sobie umiejętność queerowania relacji, działań, przestrzeni, czy przedmiotów i praktyk z nimi związanych. Być może, wyrównujemy nasz dług, jeśli czujemy, że kategoria odpadu może powołać do życia kategorię odzysku, zwłaszcza że nasze relacje z przedmiotami są właściwie tak ścisłe, intymne i wzajemne, że pozwalają nam być ludźmi. Być może, bo jest przecież i tak, że to rzeczy wikłają ludzi w przemocowe relacje wobec natury i innych ludzi. Przemoc konsumpcyjna jest w zasadzie niewidoczna.
Osobista narracja artysty o przedmiotach jest nieskończona i nie kończąca się, tak jak nieskończona jest ich produkcja. Cykl biografii przedmiotów powstaje z przekonania, jak i z doświadczenia wzajemności przedmiotów i ludzi oraz potencjału przedmiotów do bycia żywymi poprzez wchodzenie w relacje z człowiekiem.
Wspólnotowość, współpraca, zaangażowanie, poznawanie siebie i kolektywności, eksperyment z biografiami przedmiotów – to wartości i działania, które każda osoba budująca Pająka dobrej wróżby recyklinguje na swój własny sposób, spełniając jednostkową potrzebę bycia razem, w energii dobra, piękna i mądrości. Pająk dobrej wróżby to działanie i instalacja wykonywane przez społeczność mającą charakter rotacyjny, celebrującą rutynę zmiany(2). Nieoczekiwanie i w duchu radykalnej troski dzieło sztuki wspólnotowej wpływa na choreografię publiczności. To nie jest pajęcza sieć, to praca wewnętrzna i wspólna na rzecz budowania dobra dla wszystkich.
Budowanie Pająka dobrej wróżby odbywa się w logice ponownego nawiązywania relacji, kreatywnego wiązania połączeń między ludźmi, przedmiotami, miejscami. Artysta układa wiedzę skrytą w przedmiotach, przypominając o re-koneksjach. Rehabilitacja rdzennych systemów wiedzy, symboli, mobilności i historii staje się jednocześnie projektem ekologicznym(3).
Paweł Błęcki testuje queerowy scenariusz przyszłości lub model komunikacji. Kreuje świat, który trudno sobie wyobrazić. Dobra wróżba to wspólny wysiłek i wspólna energia. I roz-czarowanie, wejście w miejsce odpowiedzialności, bez myślenia o uleganiu magii przedmiotów na rzecz ich biografii i miejsca w świecie.
1 Cyt. z wypowiedzi Marcina Wichy z pamięci Pawła Błęckiego.
2 Marek Krajewski, Są w życiu rzeczy… Szkice z socjologii przedmiotów, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2014.
3 Cyt. z zapowiedzi Małgorzaty Owczarskiej, Teorie re-koneksji, [w:] słowo/obraz terytoria, fundacja terytoria książki, wiosna/lato 2019, s. 12.
Tekst: Danka Milewska
DOKUMENTACJA WYSTAWY
Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy, 2019